galeria

         

Jak politycy naciskali na urzędników

Lobbing powiatowy

Błażej Torański

Naciski na decydujących o kształcie mapy nie przybierały ordynarnych form. Nie było kopert wypchanych pieniędzmi. Był folklor, happeningi, przytrafił się też w prezencie zardzewiały pług - symbol "zaoranego powiatu" (czytaj: wykreślonego z mapy).

PSL przeciw, a nawet za

W styczniu wicemarszałek Sejmu - Franciszek Stefaniuk z PSL zatelefonował do Wiesława Walendziaka i Jerzego Stępnia z pytaniem: - Czy jest szansa na powiat w Międzyrzecu Podlaskim? - No jak to, panie marszałku, przecież PSL jest przeciwko powiatom? - wiceminister nie krył swego zdziwienia. - Tak, PSL jest przeciwko powiatom - odparł wicemarszałek - ale ja jestem za powiatem w Międzyrzecu Podlaskim. Nie dodał, że są to jego rodzinne strony.

Poseł Jan Maria Rokita lobbował za Wieliczką, żeby rozdzielić absurdalnie rozdęty powiat krakowski. Zachwalał, że Wieliczka stworzyła ciekawy ośrodek: skupiła wokół siebie cztery gminy (Biskupice, Gdów, Kłaj, Niepołomice) i prawie 100 tysięcy mieszkańców. Jerzy Kropiwnicki, szef Rządowego Centrum Studiów Strategicznych przerwał nawet urlop, żeby na posiedzeniu Rady Ministrów zademonstrować swe poparcie dla powiatu zakopiańskiego. (- Największe wrażenie zrobiło na mnie to, że przy pasie miał przypiętą finkę. Przypuszczam, że wakacje spędzał właśnie w Zakopanem - mówił Jerzy Stępień.) Za Trzcianką, w województwie pilskim, murem stanęli wszyscy wielkopolscy parlamentarzyści. Był wśród nich Paweł Łączkowski, lider PChD, partii Jerzego Stępnia. (- Musiałem rozłożyć ręce bliskiemu mi sercu koledze.) Była też Hanna Suchocka. Najczęściej jednak eks-premier pytała o rodzinny Pleszew i Grodzisk Wlkp., którego jest honorową obywatelką. - Grodzisk? Przecież będzie powiatem! - odparł podczas jednej z rozmów wiceminister Jerzy Stępień, bo mu się pomyliły Grodziski: Mazowiecki z Wielkopolskim. Losy tego ostatniego wahały się jednak do ostatniej chwili, toteż pani minister sprawiedliwości zareagowała emocjonalnie: - Jaki Mazowiecki? Mnie chodzi o Wielkopolski!

Grodzisk Mazowiecki został powiatem w przeciwieństwie do Węgorzewa i Gołdapi, o które walczył, jak lew, minister spraw zagranicznych - Bronisław Geremek, niegdyś poseł z województwa suwalskiego. Najpewniej dzięki niemu uruchomiono w tych miastach przed kilku laty urzędy rejonowe, które mogły być zastąpione urzędami powiatowymi. Węgorzewo trafiło jednak do powiatu giżyckiego, zaś zamiast powiatu gołdapskiego jest olecko-gołdapski z siedzibą w Olecku.

Swych potężnych obrońców - nie wykluczając ministrów: Michała Kuleszy i Krzysztofa Tchórzewskiego - miały Łosice w województwie bialskopodlaskim. Stanęło na tym, że powiat łosicki będzie najdalej na wschód wysuniętym cyplem województwa mazowieckiego. Swą granicą dotknie niemal granicy państwowej. O włączenie Majdanu Królewskiego do powiatu kolbuszowskiego zabiegało najbardziej wpływowe rodzeństwo w Sejmie: Marian Krzaklewski i jego siostra - Barbara Frączek. Majdan należał do Kolbuszowej przed 1975 rokiem, tak też stało się dzisiaj. Na wpisaniu Szerzyn w granice województwa podkarpackiego zależało szczególnie wicemarszałkowi Stanisławowi Zającowi. W interesie Olkusza pielgrzymowali posłowie śląscy i krakowscy.

Od łąckiej śliwowicy po zardzewiały pług

Politycy, niezależnie od barw partyjnych, pamiętali więc o swoich rodzinnych stronach. W ich obronie występowali pisemnie i telefonicznie. Bezpośrednio i niby przypadkiem. Były dni, gdy Jerzy Stępień odbierał 150 telefonów dziennie, nie licząc komórkowych. Tych ostatnich aparatów nie wyłączał, więc pewnego razu jeden z jego kolegów zadzwonił o drugiej nad ranem. Pytał o powiat Ostrów Mazowiecka (będzie ostrowski mazowiecki). Ale najbardziej gorąco było na dzień przed kreśleniem mapy. Przez gabinet wiceministra przewinęło się 25 senatorów i kilkunastu posłów. Każdy chciał się jeszcze czegoś dowiedzieć.

- Wszystkich przyjąłem, ale w pewnej chwili naszła mnie taka myśl, żeby wejść na parapet i skoczyć z czwartego piętra - śmieje się Jerzy Stępień.

Na rzecz powiatów lobbowali politycy, ale przede wszystkim sami zainteresowani. Burmistrz Miastka (Słupskie) - Mirosław Hapka wręczał wiceministrowi petycje przy każdej okazji. Jeździł za nim po całym kraju. Bez przerwy dzwonił, bo udało mu się zdobyć numery komórkowe, a nawet robił na drogach zasadzki. Miastko jednak nie zostało powiatem. Zdaniem urzędników, nie mogło, zwłaszcza po przecięciu obszaru proponowanego powiatu miasteckiego przez granicę województw: pomorskiego i zachodniopomorskiego. Do tego ostatniego regionu dołączyła bowiem gmina Biały Bór. Miastku zostało 30 tys. mieszkańców, a to za mało na powiat.

Naciski na decydujących o kształcie mapy nie przybierały ordynarnych form. Nie było kopert wypchanych pieniędzmi. Był folklor, happeningi, przytrafił się też w prezencie zardzewiały pług - symbol "zaoranego powiatu" (czytaj: wykreślonego z mapy). Wiceminister Jerzy Stępień przyznaje się do jeszcze jednego osobliwego daru: butelki łąckiej śliwowicy, o której wiadomo, że krzepi serca i krasi lica. Akcyzę imitowała nalepka z napisem: Ministerstwo Gorzelnictwa.

Powiat to księga wieczysta

Koncepcja mapy powiatowej rodziła się prawie 9 miesięcy. Ale niektóre miasta przygotowywały się do zdobycia tego statusu od początku lat 90. Już w 1991 roku Jerzy Stępień, wówczas senator, mówił, że powiat przede wszystkim wiąże się z sądem, a konkretnie z wydziałem ksiąg wieczystych. To przecież w księdze wieczystej odnotowuje się dług hipotekowany. To ona wiąże się z kredytem. A kredyt to własność. A własność to wolny rynek. Księga wieczysta jest najważniejszym dokumentem systemu ochrony własności. Teraz wiceminister powtarza to samo: - Powiat, to księga wieczysta, bo wokół niej wszystko się kręci!

Kiedy włodarze pewnego miasteczka zrozumieli to w 1992 roku, najechali sąsiedni sąd i przewieźli do siebie księgi wieczyste. Ale w tym czasie ktoś inny, równie ważny, powiedział, że to nie sąd jest najważniejszy. Liczy się przede wszystkim szpital. Poszły więc w ruch uchwały gmin i ludzie na prowincji zaczęli budować szpitale, jak w Drezdenku, w województwie gorzowskim. Teraz niejednokrotnie dziwili się: - Jak to mamy nie mieć powiatu? Przecież mówiliście, że szpital jest najważniejszy, więc zbudowaliśmy. Mamy też świetne warunki dla straży pożarnej i policji - dorzucali. Bo wiedzieli, że również te instytucje muszą być w powiecie. Często, aby je stworzyć, dokonywali niezwykłego wysiłku.

Teraz mieli czym się pochwalić. Na biurka Departamentu Administracji Publicznej trafiały kilogramy analiz, zdjęć, kaset wideo. Największe wrażenie zrobiły materiały z Polkowic (w Legnickiem) i z Łęcznej (Lubelskie). - To niezwykłe, co oni zrobili, ale mają za co - mówi jeden z urzędników. Lobbujący rzadko podpierali się opracowaniami naukowymi.

Ważenie emocji i kryteriów

- Przy podziałach terytorialnych zawsze grają emocje, więc trudno się spodziewać wyważonych naukowych ekspertyz - mówi Jerzy Stępień. - Pamiętajmy jednak, że podziały są fotografiami z danej chwili, a życie nie zatrzymuje się nawet na chwilę, tylko biegnie dalej. I choćby za rok może się okazać, że jakiś ośrodek gwałtownie się rozwinął, chociaż nie podejrzewaliśmy go o wewnętrzną dynamikę.

Kiedy ktoś go pyta, już po zatwierdzeniu mapy, jakie kryteria brali w MSWiA pod uwagę, wylicza: 5 gmin, 50 tys. mieszkańców, infrastruktura i związki: historyczne, kulturowe, geograficzne, komunikacyjne. - Ważyliśmy te kryteria.
 
 

“Wspólnota”, Rocznik 1998, Nr 38, str. 4

     

galeria