galeria

         

Tuzin - minus.

Ludwik Ratajczak

Dwanaście województw to - zdaniem niektórych - i tak za dużo. Działająca w Poznaniu Liga Regionów przytacza dane wskazujące na rzeczywisty potencjał obecnych województw, tym samym pokazując, na ile województw stać nas w przyszłości.

Potencjał województw mierzony może być wysokością uzyskanych wpływów podatkowych, bowiem to właśnie te dochody decydować będą, czy regiony zdołają prowadzić samodzielną politykę regionalną, czy też skazane zostaną na finansową i "decyzyjną" łaskę centrum.

Analizując wpływy uzyskane przez województwa z czterech rodzajów podatku: dochodowego od osób fizycznych, dochodowego od osób prawnych, od towarów i usług (VAT) oraz akcyzowego - można dojść do wniosku, że tak naprawdę w Polsce istnieje tylko osiem województw będących w stanie podołać zadaniom nowoczesnego regionu. Najwięcej pieniędzy do budżetu przekazało województwo warszawskie, które w 1995 roku uzyskało 10 572 073 000 złotych, na drugim miejscu znalazło się województwo poznańskie - 3 466 426 000 złotych, na trzecim znajduje się województwo gdańskie, które wypracowało 3 510 015 złotych. Jeden mieszkaniec tego województwa przekazał do budżetu 2408 złotych, a dostał 1038 złotych. Kolejne miejsce na liście najefektywniejszych województw zajmują: krakowskie, katowickie, wrocławskie, szczecińskie i łódzkie. Tylko te województwa wypracowują dziś duże dochody.

Często poruszanym problemem jest zachwianie równowagi między wszystkimi częściami Polski. Silne ośrodki metropolitarne znajdują się w centralnym i zachodnim pasie kraju. Polska wschodnia pozbawiona Lwowa i Wilna cierpi dziś na brak prawdziwych regionalnych liderów. Funkcje pełnione przed wojną przez utracone miasta mógłby dziś przejąć Białystok i Rzeszów. Listę polskich województw uzupełnić jeszcze można o Lublin i Olsztyn. Żadne inne miasto nie jest w stanie zarządzać regionem. Wszelkie symulacje wykazują, że i tak cztery wschodnie województwa na początku swego istnienia skazane zostaną na znaczną pomoc państwa.

Obecnie przynajmniej 20 polskich województw zaliczyć należy do bankrutów. Największe straty wykazuje województwo tarnobrzeskie - 454 000 000 złotych. Deficytowymi województwami są również: kieleckie, słupskie, zamojskie, włocławskie, wałbrzyskie, tarnowskie, piotrkowskie, pilskie, ostrołęckie, opolskie, łomżyńskie, leszczyńskie, krośnieńskie, koszalińskie, konińskie, kaliskie, ciechanowskie i chełmskie.

Władze wielu spośród tych deficytowych województw - a więc utrzymywanych przez mieszkańców innych regionów - upierają się, że powinien pozostać zachowany stan obecny. W województwie opolskim - przynoszącym w 1995 roku 106 244 000 złotych strat - powstał "plan obrony" zakładający powiększenie Opolskiego o tereny byłych powiatów: oleskiego (dziś w województwie częstochowskim) i raciborskiego (obecnie katowickie). O zachowaniu dotychczasowych granic województwa mówią również władze województwa kaliskiego - w 1995 straty sięgnęły tutaj 46 193 000 złotych. Natomiast województwo nowosądeckie przekazało do budżetu państwa 67 000 000 złotych, co dla lokalnych polityków Unii Wolności jest wystarczającym argumentem, by zachować je na nowej mapie Polski. Wymienione województwa nie są w stanie utrzymać się bez dotacji państwa. Nie mogą więc sprostać wymogom stawianym nowoczesnym regionom, mającym współpracować z dużymi partnerami zachodnimi.

(Obszerne fragmenty artykułu zamieszczonego w magazynowym wydaniu "Głosu Wielkopolskiego" z 9 stycznia 1998 roku.)

Autor jest członkiem Zarządu Ligi Regionów w Poznaniu oraz Unii Wielkopolan.
 
 

“Wspólnota”, Rocznik 1998, Nr 11, str. 4

     

galeria